Europa w ogniu piłkarskiej walki. Co wiadomo po pierwszych dniach nowego sezonu? Sprawdza się to wszystko o czym piszemy o tygodni. Barcelona to Messi, Real cierpi bez Cristiano Ronaldo a MU pogrąża się w chaosie!

Szefowie Realu Madryt żyją w jakieś kosmicznej bajce. Ich pierwszy mecz ligowy obejrzało na stadionie zaledwie 48 466 osób (najgorsza frekwencja od 10 lat)! Królewscy bez Cristiano Ronaldo to zespół średni na boisku i słaby marketingowo. W środę Los Blancos przegrali z Atletico spotkanie o Superpuchar Europy, teraz jeszcze poradzili sobie 2:0 ze słabiutkim Getafe 2:0. Tylko jak długo można będzie grać bez porządnego i skutecznego napastnika? A w Madrycie cały czas brak transferów!

Barcelona też ma swoje problemy. Piłkarze zakupieni latem to tylko dodatek do głównej ekipy, bo tutaj cały czas rządzi Leo Messi. Argentyńczyk załatwił Blaugranie zwycięstwo na początek ligi z Deportivo aż 3:0. Co ciekawe kiedy Leo strzela na starcie sezonu to Barcelona wygrywa Ligę Mistrzów. Czy tym razem będzie podobnie? To wszystko zleży od zdrowia Messiego. Wystarczy drobna kontuzja geniusza futbolu i Barca wpadnie od razu w wielkie kłopoty!

Jednak największe problemy ma Manchester United. Brighton pokazał wczoraj Czerwonym Diabłom co to znaczy walka na maksa. Mewy pokonały Czerwone Diabły 3:2 i nawet zazwyczaj wygadany José Mourinho (menedżer MU) po meczu nie szukał tanich wymówek, tylko stwierdził, że tego dnia jego gracze byli po prostu słabsi od rywali.

Na cóż, kibice MU chyba powoli będą musieli przyzwyczaić się do takich tłumaczeń. Ich zespół nie wygląda na kandydata do TOP4 Premier League. Brakuje tutaj wizji, przygotowania fizycznego, skrzydłowych a nawet środkowego obrońcy. Czyli tego wszystkiego, o czym pisaliśmy już od tygodni.

A jak prezentują się rywale MU? City dalej demoluje rywali, oni nie mają słabych punktów. Chelsea imponuje w ofensywie, jednak ich słabością jest defensywa. A Kepa, najdroższy bramkarz świata, popełni w tym sezonie jeszcze wiele błędów, po których fani The Blues będą się wściekać.

Problemy z obroną ma także Arsenal. Bernd Leno i Stephan Lichtsteiner nie zagrali w przegranym 2:3 spotkaniu z Chelsea. Na boisku był Sokratis, ale prezentował się bardzo słabo. Czyli w ekipie Kanonierów bez zmian – a to oznacza, że o TOP4 będzie niesłychanie ciężko.

I na koniec jeszcze Bayern Monachium. Krótko i na temat – dzisiaj Bawarczycy nie istnieją bez Roberta Lewandowskiego. Polak strzelił jedynego gola w meczu pucharowym z z Drochtersen/Assel i w ten sposób uratował swój zespół przed totalna kompromitacją! No dalej, niech niemiecka prasa dalej sobie kpi z naszego kapitana kadry!