To już dzisiaj! Wielki finał Ligi Mistrzów. Wieczorem w Kijowie zmierzą się jedenastki Liverpoolu i Realu Madryt. Zdecydowanym faworytem są Królewscy, ale Anglicy także mają swoje marzenia o zdobyciu Pucharu Europy!

 

Tylko 90. minut dzieli obie jedenastki od triumfu w tych najbardziej prestiżowych, europejskich pucharach. Oba zespoły od dawna są przygotowane na ten wielki bój. W ekipie Realu nie ma żadnych kontuzji. W teamie The Reds zabraknie kontuzjowanych Joe Gomeza, Joela Matipa oraz Alexa-Oxlade Chamberlaina. Co ciekawe, możliwy jest występ Emre Cana.

 

Jakie nastroje panują w obu drużynach. Najpierw mówi o tym Jürgen Klopp: – Ciężko to opisać, ale świetnie jest być częścią tego wydarzenia. Stwarza to wrażenie posiadania niesamowitej siły. Nie gramy na Bernabeu, nie gramy na Anfield. Grając na Anfield powiedziałbym, że nasze szansę są nieco wyższe, na Bernabeu też by nie było źle. Gramy na neutralnym terenie, w pewnym sensie ciężko dostępnym, ale jestem pewny, że nasi fani sobie poradzą.

Zinedine Zidane w swoim stylu jest odrobinę bardziej zdystansowany. Francuz mówi: – Niebezpieczny mecz z powodu roli faworyta? Nie, bo tak nie jest. Ludzie mogą mówić swoje, ale wiemy, że tak nie jest. To jest finał i mamy takie same szanse. Nie ma faworyta, szanse to 50:50 i trzeba rozegrać wielki mecz, by móc wygrać. Nie martw się przy tym o szatnię, nie czujemy się żadnym faworytem.

 

O tym, że Królewscy są wielki faworytem twierdzą wszyscy fachowcy. Jednak podobnie jak Zizou, tak i Cristiano Ronaldo nie zgadza się z tą tezą. – Rok temu kto był faworytem? Nikt. Dwa lata temu z Atleti? Jak Barcelona grała z United? Moim zdaniem w finale nigdy nie ma faworyta. Jeśli Liverpool jest w finale, to na to zasłużył, zrobił swoje. Nie są tu przez przypadek czy szczęście, to samo Real Madryt. Widzę wyrównane starcie, 50:50, to jest finał – tłumaczy słynny Portugalczyk.

Jak będzie wyglądało dzisiejsze starcie gigantów w finale Champions League? Obie jedenastki zdecydowanie lepiej czują się atakując. Anglicy maja niesamowite trio: Firmino, Mane i Salah. W ekipie z Madrytu teoretycznie mógłby wystąpić tercet BBC (Ronaldo, Benzema, Bale). Jednak zapewne Zizou nie wystawi Walijczyka.

 

Dlatego wszyscy będą patrzeć na rywalizację CR7 z Salahem. Portugalczyk w 12 meczach Ligi Mistrzów strzelił 15 goli i miał 3 asysty. Egipcjanin nie ma aż tak dobrych statystyk. Na koncie gwiazdy The Reds jest 10 bramek i pięć asyst.

Jednak wydaje się, że to właśnie Mo jest ostatnio w o wiele lepszej formie. Egipcjanin został wybrany najlepszym piłkarze Premier League, a Cris leczył kontuzję. Kto zatem wyjdzie górą z tego pojedynku? Czy będzie to Real, który może wygrać Ligę Mistrzów po raz trzeci z rzędu? Czy może Liverpool, który o triumfie w Champions League marzy od dawna? Tego oczywiście nikt nie wie. Wiemy za to, że czeka nas niesamowite widowisko, w którym zapewne padnie wiele goli. To będzie godny finał Ligi Mistrzów!