Jak ogrywać bukmachera?

Y

Dzisiaj tylko o jednej drużynie. Ale za to o jakiej! Reprezentacja Polski jest o krok od wywalczenia awansu na mistrzostwa świata w Rosji. Teraz trzeba zrobić ten ostatni krok.

Już tylko jeden punkt dzieli nas od wejścia do piłkarskiego raju. Decydujące oczko musimy wywalczyć w meczu z Czarnogórą. Początek tego starcia w niedzielę o godzinie 18:00. Mecz odbędzie się na PGE Narodowym.

Wczoraj kadra przejechała się 6:1 po Armenii. Trzeba przyznać, że rywal wyjątkowo ułatwił nam zadanie. A ten ich bramkarza… Prawdziwa parodia! Nawet Robert Lewandowski nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio strzelił gola z rzutu pośredniego egzekwowanego z pięciu metrów. Oczywiście to nie nasz problem. Dobrze, że Lewy i spółka zrobili co swoje, nie tracąc przy tym za wiele sił.

Na wielki plus trzeba doliczyć czystą grę naszych rodaków. A przecież Robert, Błaszczu i Zielu musieli uważać na żółte kartki. Gdyby któryś z nich zobaczył taki kartonik w Erywaniu, to automatycznie zabrakłoby go w starciu z Czarnogórą. Swoją drogą cały czas zastanawiam się, dlaczego Nawałka trzymał Roberta do samego końca? Po co? To było dosyć dziwne ryzyko.

O tym, że nawet w ostatniej minucie można się wykartkować przekonał się najlepszy obrońca Czarnogóry, Stefan Savić (Atletico Madryt). On nie zagra w Warszawie. Dodatkowo ze względu na nadmiar kartek z Polską nie zagra także Marko Vesović. Ze względu na kontuzje zabraknie także prawdopodobnie najlepszego strzelca i największą gwiazdę zespołu, Stefan Joveticia. Ale to też nie nasz problem. Bo my mamy swoich BOHATERÓW WEEKENDU!

Oto za kogo będziemy trzymać kciuki w starciu z Czarnogórą:
– Wojciech Szczęsny – bramkarz Juventusu nie miał nic do powiedzenia przy bramce Hambartsumjana. Obrońca rywali wyskoczył w powietrze i przywalił nie do obrony. Poza tym golkiper Juve zagrał bardzo spokojne zawody. Co go czeka z starciu z Czarnogórą? Chyba najgroźniejszy będzie szalejący po prawej stronie Vladimir Jovović. Wczoraj młody gracz z Belgradu był najbliżej pokonania Schmeichela. Szczęsny musi uważać na jego strzały z dystansu!

Kamil Glik – prawdopodobnie los oszczędzi mu gry przeciwko klubowemu koledze, czyli Joveticiowi. Z kim zatem nasz człowiek-skała będzie walczył? Stefan Mugoša! Wczoraj jednak napastnik Czarnogóry nie pokazał absolutnie nic. Powolny, dawał się wyprzedzić. Nic, po prostu zero. Glik powinien wciągnąć go nosem. Jest jeszcze Luka Djordjević, ale też bez przesady. To nie jest klasa, której moglibyśmy się obawiać.

Michał Pazdan – wiadomo, w Legii dno i wodorosty, ale w kadrze o wiele lepiej. Może po prostu defensor mistrzów Polski ma dosyć gry w stolicy? Na szczęście zakładając biało-czerwoną koszulkę wszystkie te problemy znikają. Z Czarnogórą musi pilnować lini i wystrzegać się głupich błędów. Wiadomo, że będzie nerwowo. Ale tylko w takich spotkaniach Pazdan może się jeszcze przypomnieć światu!

Bartosz Bereszyński – jeszcze kilka tygodni temu był na wylocie z Sampdorii, a teraz… Wystarczyło jedno średnio dobre spotkanie w Serie A, kontuzja Rybusa i nagle okazało się, że znalazło się dla niego miejsce na lewej stronie defensywy. Z Armenią zagrał poprawnie, ale na Czarnogórę to może nie wystarczyć. Jak dla mnie to jedno z najsłabszych ogni w ekipie Nawałki.

Łukasz Piszczek – a tutaj znowu luksus! Obrońca Borussii jest w świetnej formie. To jak rozprowadził akcję przy golu Błaszcza. Miód i malina. Jest szybki i dokładny. Z Czarnogórą znowu będzie szalał po prawej stronie. Widać, że z Kubą potrafi grać w ciemno. To jeden z najważniejszych graczy zespołu Nawałki!

Grzegorz Krychowiak – możemy tylko dziękować niebiosom, że PSG puściło go do West Bromwich. W Paryżu nie miał szans na grę, a w Anglii błyskawicznie powstał z kolan. Znowu jest walka, dużo biegania i co najważniejsze zdecydowanie. Nasz środek boiska bez niego był dramatycznie słaby. W Kopenhadze zapłaciliśmy za to straszną cenę. Teraz jednak jest już po wszystkim. Z Czarnogórą Krycha znowu musi oddać na boisku całe serducho. Ale dla niego to normalka.

Karol Linetty – jeżeli mógłbym trochę pomarudzić, to celem numer jeden mojego ataku byłby właśnie były gracz Lecha. Jak bardzo irytują jego niedokładne podania na pięć metrów! Zero kreacji z przodu, tylko gra do tytuł i w poprzek. Nie wiem, czy z Czarnogórą lepiej żeby zagrał Krzysztof Mączyński.

Kamil Grosicki – przed meczem z Armenią był chory. I to było widać na boisku. Owszem strzelił gola już w drugiej minucie, potem jeszcze asystował, ale… Sam Turbo wie, że stać go na lepszą grę. Niech trochę odpocznie i w niedzielę znowu gaz do dechy. Grosik musi także ochłonąć po pseudo aferze z kasynem. Do meczu z Czarnogóra pozostały dwa dni – oby nic dziwnego się nie wydarzyło!

Kuba Błaszczykowski – były kapitan kadra znowu błyszczy. Jego gol na 4:1 – elegancki! Co prawda bramkarz rywali to nie żadne Buffon, ale i takie sytuacje trzeba umieć wykorzystywać. Wykonał o wiele więcej pracy po swojej stronie boiska, niż Grosik. Doskonale współpracuje z Piszczkiem. Przez to nasza kadra woli atakować prawą stroną. Oby Marko Simić po niedzielnym spotkaniu miał same koszmary z Błaszczem w roli głównej!

Piotr Zieliński – nie ma co ukrywać, to nie jest jego sezon we Włoszech. Gra bardzo mało w Napoli. Na szczęście na tle graczy Armenii pokazał się niczym profesor futbolu. Przyspieszał grę do przodu, doskonale podawał, a kiedy trzeba było dał się sfaulować. I tylko szkoda jego strzału z dystansu. Ale nic to, może w niedzielę jedna z jego bomb wleci w okienko bramki Danijela Petkovicia?

Robert Lewandowski – nasz łowca rekordów, kiler z megapotężnym bicepsem. Zdjęcie z szatni kadry pokazuje jego moc (oraz to, że Glik lubi chodzić ze spuszczonymi spodenkami). Wiadomo, że na Narodowym to na barki naszego kapitana po raz kolejny spadnie wielka odpowiedzialność. Ale Lewy to człowiek, w żyłach którego zamiast krwi płynie lód. To facet bez układu nerwowego. Wychodzi na boisko i robi co do niego należy. Ok, pokazuje tę swoją przedziwną cieszynkę po kolejnym golu. Dzięki temu wciąż jeszcze wierzymy, że on jest człowiekiem! Oby w niedziele znowu miał kilka okazji do prezentowania pozy z wyciągniętym językiem i skrzyżowanymi rękoma.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Connect with: